Potomni, którzy przyjdą, a będą szczęśliwi,
Na grobach naszych niechaj wieńców z róż nie kładą,
Ale niech nas rycerską salutują szpadą,
Bośmy żołnierze byli — wiarą w jutro żywi…
Na placówkach samotnych staliśmy bez broni,
Honoru broniąc życiem, a życia — honorem.
I choć rozpacz się legła w naszem sercu chorem,
Słuchaliśmy, jak tętent dni idących dzwoni…
Śnił nam się biały rumak, co światem przeleci
I w bruki miast złotemi uderzy podkowy,
Widział nam się dzień wielki na niebie i nowy,
Co blaskami mrok nocy wiekowej rozświeci…
I serca w nas waliły nadzieją, jak młotem,
Na wieść każdą o jutrzni, co daleko błyska,
I kupiąc się w obozie dokoła ogniska,
Nie spaliśmy snem słodkim pod naszym namiotem…
Czujny nam duch przewodził i czujne nas straże
Budziły swojem hasłem do ciągłego trwania
Pod chorągwią, co w górnych obłokach się słania,
A w podziemiach ma święte, ukryte ołtarze…
Więc choć bez lśniącej zbroi, bez ostrego miecza,
Co w boju się o twarde przytępia puklerze,
Przetrwaliśmy na warcie, jak prawi rycerze.
Gdzie nas honor wiódł Polski i godność człowiecza.